Paraliż analityczny – jak go pokonać

Zmagałam się z tym od dawna…Nawet nabrałam wstrętu do komputera, bo jego widok przypomina mi o tym co planuje, ale nie jestem w stanie zrobić.

Tak dopadł mnie paraliż analityczny 🙁 często mi się to zdarza. Zaczynam myśleć, postanawiam, że to zrobię i później zamiast działać, to rozważam, próbuję zniwelować wszystkie zagrożenia, stworzyć perfekcyjne warunki pod działania, które też będą doskonałe i dadzą idealne rezultaty. Efekt? Frustracja.

Co z tym zrobić?

Skupiam się na tu i teraz. Zaczynynam działać!

Dzisiaj postanowiłam po prostu zacząć pisać tego bloga. Oczywiście to nie znaczy, że od razu będę go publikować 🙂 Usiadłam i zaczęłam tworzyć. Nie wyznaczyłam sobie godziny rozpoczęcia ani ilości znaków. Kiedy zaczyna się analityczna zjeżdżalnia, przychodzą do mnie myśli: a co będzie jeśli… a może jest za wcześnie, nie jestem jeszcze gotowa, to będzie porażka itd. Wtedy staram się skupić na tu i teraz.

Podobne sytuacje dopadają mnie dość często. Zauważyłam, że najlepiej sprawdza się wyłączenie myślenia, dystans, zaufanie sobie i co najważniejsze działanie. W pewnym momencie wygrywam z własnymi wątpliwościami i nabieram entuzjazmu. To doświadczenie jest niesamowite. To tak jakby stać w korku kilka godzin i w końcu dojechać do rozwidlenia dróg 🙂

Dzielę zadanie na etapy. Dokańczam to co zaczęłam.

Jestem perfekcjonistką. Lubię widzieć nową jakość, udoskonalenie. Niestety mam też tendencje, żeby skupiać się na szczegółach, gubiąc przy tym istotę sprawy. Często czekałam na wymarzony moment.  Wystarczające przygotowanie. Idealne warunki.

Od jakiegoś czasu walczę nie o to żeby było idealnie, ale o to żeby iść do przodu. Kiedy mam coś do zrobienia, dzielę te sprawę na kilka etapów. Uczę się dokańczać zadania, zamykać poszczególne etapy. Nie szukam już idealnego rozwiązania. Często zajmowało mi to nieskończoną ilość czasu i wiele spraw zostawiałam. Teraz po prostu wybieram najlepsze rozwiązanie, które dostrzegam. Tak zrobiłam z pisaniem bloga.

Kiedyś myśl o publikacji nieidealnego wpisu przerażała mnie, do tego stopnia, że nie pisałam wcale, albo przerywałam w połowie, a później usuwałam. Bardzo mnie to frustrowało i tak naprawdę stałam w miejscu. W pewnym momencie postanowiłam z tym skończyć. Od tej pory każdy wpis miał być dokończony, nie musi być idealny, tylko dokończony. Następny etap to wrzucenie wpisu na serwer do poczekalni. Kolejny krok to korekta i w końcu publikacja 🙂

Wiem, że to może brzmieć śmiesznie, ale takie małe kroki ułatwiają mi działanie i dają poczucie osiągnięcia postępu. Dużą radość z małego sukcesu.

Wprowadzam i doceniam dobre nawyki. 

Z czasem dobre działania warto zamienić w nawyk, by siła naszego przyzwyczajenia pracowała na naszą korzyść.

Moim ulubionym przykładem z codziennego życia jest sprzątanie po kolacji. Kiedy posprzątam odruchowo, od razu, zajmie mi to od 4 do 10 min, a wstając rano mam miłe wspomnienie pysznej kolacji i satysfakcję, że znów pokonałam swoje lenistwo. Jednak kiedy kończąc kolację pomyślę, że posprzątam później, to sprzątanie zaczyna rosnąć w mojej głowie. Kosztuje ono o wiele więcej wysiłku, wydaje się bardziej skomplikowane, głupie i czasochłonne. Zamiast skupić się na istotnych rzeczach, chociażby na odpoczynku,  zaczynam myśleć o zmywaniu. W takich sytuacjach rozmyślam o używaniu naczyń jednorazowych (bezsensowne) oraz o wyższości niejedzenia nad jedzeniem (niewykonalne). Jeśli takich prozaicznych spraw uzbiera się kilka czuję w sobie blokadę. Dla niektórych może się to wydawać absurdalne. Jednak u osób, które za dużo myślą nawyki są zbawienne, bo nie tylko ułatwiają życie, ale ratują przed przepaleniem styków.

I tak dobrnęłam do końca mojego pierwszego wpisu. Oczywiście nie jestem w pełni zadowolona z tego co napisałam. Mam za to teraz trochę więcej miejsca w głowie na myślenie o innych sprawach 🙂

 

komentarzy
  • Dziękuję za wsparcie. To bardzo pomaga kiedy się wie ze to co się pisze ma dla kogoś znaczenie 🙂 ciesze się ze świadomych rodziców jest coraz więcej i ze możemy się wspolnie wspierać. Kochając nasze dzieci zmieniamy świat. Najpierw swój i naszych dzieci,a później ten, który one będą tworzyć. To piękne i niesamowite 🙂

  • Największa słabość kryje się w cieniu największej siły 😉
    Dziękuję bardzo, że podzieliłaś się swoim spojrzeniem i doświadczeniem w komentarzach. Pozdrawiam 🙂

    • Dziękuję 🙂 Niektóre zagadnienia warto przypominać, bo możemy się z nimi w różnym stopniu zmagać przez większość życia.
      Jak patrzymy wstecz i dostrzegamy postęp jaki się w nas dokonał, pojawia się satysfakcja i motywacja do dalszej pracy 🙂 Tego sobie i innym życzę! 🙂

Bożena Burzyńska