Ponieważ dziecko wymaga ciągłej opieki przez wiele lat, i to opieki narzucającej wiele różnorakich obowiązków, rodzice zapominają nieraz, że nawet to co robią dla dziecka codziennie, wręcz rutynowo, jest sposobem wyrażania miłości i ma długotrwały wpływ na jego życie. Czasami może im się wydawać, że są raczej niewolnikami, wykorzystywanymi przez współmałżonka, dzieci i wszystkich dookoła. Wtedy trudno postrzegać to, co się robi, jako przejaw rodzicielskiej miłości. Jeśli przyjmą taką właśnie postawę, nieświadomie będą ją komunikować poprzez swoje emocje. Dziecko wyczuje, że opieka nad nim wyraża się bardziej frustracją niż miłością.( Ross Campbell)
Dobrze pojmowana pomoc jest przejawem miłości, niewłaściwie stosowana pomoc, staje się źródłem bólu.
Pomoc w natłoku obowiązków.
W natłoku wielu obowiązków i atmosferze dynamicznego rozwoju dziecka, które ciągle uczy się nowych rzeczy, bardzo pomocny jest system rutynowych działań, odciąża on psychicznie rodzica i daje poczucie bezpieczeństwa dziecku. Żeby rutyna spełniła swoją dobroczynną rolę, trzeba ją weryfikować za pomocą praktyki i zdrowego rozsądku. Wszystko po to, by służyła dobru rodziny i wszystkim jej członkom, a nie stała się systemem, któremu za wszelką cenę podporządkowujemy życie.
Niesienie pomocy dziecku nabierze wymiaru okazywania miłości wtedy, gdy potrzeby emocjonalne dziecka w dużej mierze będą zaspokojone. Na każdym etapie rozwoju występują momenty kryzysowe, w których nasze podejście do kwestii pomocy dziecku może zdecydować o jego życiowych przekonaniach. W przypadku dzieci, których językiem miłości jest pomoc, reakcja rodzica może zapełnić zbiornik miłości lub go przedziurawić.
Dlatego należy znaleźć balans między nieodpowiedzialnym uczeniem dziecka samodzielności, a pozostawieniem go samemu sobie. Takim przykładem może być pozostawienie noworodka samego, by się wypłakał i zasnął. W dziecku, którego potrzeby nie są zaspokajane, rodzi się przeświadczenie o tym, że ludziom nie można ufać, że życie niesie za sobą głównie cierpienie. Podobnie będzie u dzieci, który rodzice nie nakreślą wyraźnych granic. Dziecko nie jest gotowe zbyt wcześnie decydować o wszystkim bez pomocy rodziców. Uczenie się tylko na własnych błędach może być zbyt bolesną i wyczerpującą lekcją. Nawet właściwie podjęte decyzje i pokonanie wielu wyzwań nie wystarczą by dziecko czuło się pewne siebie i odnalazło własną tożsamość. Każdy etap osiągania samodzielności, musi być w odpowiedni sposób wspierany przez dorosłych.
Kiedy pomagać?
Okazać miłość przez pomoc można na różne sposoby:
- udzielając realnej pomocy, gdy wyzwanie przekracza ich obecne możliwości, np. naprawiając rower
- gdy uczą się nowych rzeczy, np. wiązanie butów
- gdy o to poproszą, bo zależy im na naszej obecności, np. patrzenie gdy jest na treningu
- gdy potrzebują naszego wsparcia, zapewniając o gotowości udzielenia pomocy, np. odrabianie lekcji
W taki sposób by czuły nasze wsparcie i miłość. Dla dzieci, których językiem miłości jest pomoc, bardzo ważna jest świadomość, że rodzice gotowi są im pomóc, nawet jeśli wiedzą, że mogą poradzić sobie same, lub ta pomoc sprowadza się do czegoś bardzo błahego. Doświadczenie pomocy ze strony rodziców, buduje w nich poczucie, że są kochani i że zawsze mają na kogo liczyć.
Raniący dla dziecka może być fakt kiedy rodzice pomagają jedynie młodszemu lub słabszemu dziecku. Starsze dzieci mogą świetnie radzić sobie np. ze ścieleniem łóżka a młodsze słusznie liczą na pomoc dorosłych. To naturalne i dobre, że pomagamy młodszemu, jednak gdy starsze poprosi o pomoc nie bójmy się mu jej udzielić. Nie chodzi tu o każdorazowe wyręczanie, ale o to by zaspokajać potrzeby emocjonalne dziecka. Nie zrozumiałe jest tłumaczenie typu: jak byłeś w jego wieku też ci pomagałam, teraz potrafisz to zrobić sam. Dziecko głównie czuje, liczy się dla niego tu i teraz. Okazywanie miłości przez rodziców powinno być bezwarunkowe, więc jeśli językiem miłości dziecka jest pomoc, nie uczmy go, że musi być nieporadne czy zalęknione, żeby otrzymać miłość.
Brak pomocy:To dla twojego dobra.
Najważniejszym powodem dla którego rodzice pomagają dziecku musi być jego dobro. Ale niech to nie będzie sucha formułka, która usprawiedliwia, głupotę, lenistwo czy okrucieństwo. Złe postępowanie, nawet w dobrej wierze nadal pozostaje złe. Jeśli dziecko doświadczyło dużych zaniedbań lub nadużyć ze strony rodziców, to nawet gdy w życiu świetnie sobie poradzi, nie można powiedzieć, że wszystko wyszło mu na dobre. A na pewno jego stabilność emocjonalna i szczęście nie są zasługą rodziców, tylko osobistym sukcesem, przypłaconym wielkim wysiłkiem i bólem.
Pomoc, która szkodzi.
Przeciwieństwem planowanego lub nieświadomego zdystansowania jest nadopiekuńczość. Nadopiekuńczość może mieć wiele przyczyn i warto nad nimi popracować, ponieważ rodzic swoją nadopiekuńczością i wyręczaniem we wszystkim, blokuje rozwój własnego dziecka. Czasami dziecko nie chce, lub boi się podjąć wyzwanie, jeśli rodzice pozwolą mu na to, może okazać się, że mu zaszkodzą. Każdy człowiek, żeby się rozwijać musi iść do przodu w zamierzonym kierunku i pokonywać swoją strefę komfortu. Rola rodziców jest pomóc dziecku rozwijać się, a nie karmić lęki i stać w miejscu. Przykładem może być prosta umiejętność sznurowania butów. Kiedy siedmiolatkowi brakuje cierpliwości by nauczyć się wiązać sznurowadła, rodzice mogą kupić mu wszystkie buty na rzepy, jednak będzie to niedźwiedzia przysługa, bo kiedy syn pójdzie do 4 czy 5 klasy stanie się pośmiewiskiem kolegów, że nie potrafi zawiązać sznurowadeł, a sam będzie czuł blokadę by się tego nauczyć. Wieku 7 lat, na etapie zdobywania nowych kompetencji, taka umiejętność byłaby źródłem pewności siebie. Przez nadopiekuńczość lub zrzędzenie rodziców, jej brak w wieku lat 12 staje się powodem drwin i kompleksów.
Wyręczanie dziecka chociażby w obowiązkach domowych, odbiera mu możliwość czucia się potrzebnym, bycia częścią wspólnoty. Ciągłe pomaganie dziecku, kiedy ono tej pomocy nie potrzebuje sprawia, że czuje się upokorzone i przestaje wierzyć we własne siły: Nie jestem godny zaufania, nie jestem dość dobry, nie poradzę sobie skoro mama i tata ciągle stoją nade mną. Bez nich nie dam sobie rady.
Wyrazem miłości dla dziecka, jest cierpliwe okazywanie mu pomocy z uwzględnieniem jego możliwości i potrzeb, a nie wyręczanie go we wszystkim, czy zostawienie samemu sobie. W takich sytuacjach możemy wychować dziecko na egoistę, skoncentrowanego na sobie, który nauczył się ciągle walczyć i chociaż ta walka bardzo go męczy nie potrafi żyć inaczej. Albo osobę współuzależnioną, która sabotuje swoje dążenia do celu, a dobro innych zawsze przedkłada ponad własne potrzeby i chociaż ją to boli, żyje w przekonaniu, że tak trzeba.
Z pomocą może być jak lekarstwem, które w nadmiarze staje się trucizną. Wszystko zależy od wiedzy, co dla kogo i umiejętności zastosowania odpowiednich dawek. A wtedy nawet trucizna w minimalnej ilości może stać się lekarstwem.
Dawanie przykładu.
Najlepszym sposobem motywowania dzieci do zdobywania nowych umiejętności – zanim przystąpią do nauki, a także w trakcie tej nauki – jest dawanie im przykładu, który pokaże, jak można wyrazić miłość członkom rodziny, pomagając im w różnych sprawach. ( Ross Campbell)
Pomaganie dzieciom w osiąganiu nowych umiejętności, w każdym etapie rozwoju, bardzo dobrze wpływa na budowanie poczucia własnej wartości, pewności siebie, tożsamości. W przyszłości procentuje umiejętnością zaangażowania. Kiedy poświecimy czas i uwagę w pomoc w odrabianiu zadania domowego, uczeniu dziecka sprzątać, wspólnym gotowaniu, czy poznawaniu świata, mamy nieoceniona okazję by okazać mu miłość, a także zaobserwować w którym kierunku dziecko powinno iść by w pełni rozwinąć swój potencjał.
Nie powinniśmy zmuszać dzieci, aby naśladowały nas we wszystkim albo, co gorsza, wypełniały nasze marzenia, których sami nie zdołaliśmy zrealizować w naszym życiu. Powinniśmy raczej pomagać dzieciom rozwijać ich własne talenty i zainteresowania, aby mogły jak najlepiej wykorzystać potencjał, jakim obdarzył ich Bóg.(Gary Chapman)
Dawanie przykładu uczy. Ciągłe zrzędzenie, powtarzanie kolejny raz tego samego, irytuje dzieci i sprawia, że tracimy siłę przebicia, dziecko zamyka się na nasze słowa.
Po co pomagać?
Udzielanie pomocy innym jest także inwestowaniem w dziecko. W ten sposób dziecko uczy się jak w zdrowy sposób okazywać miłość przez pomoc. Doświadcza mocy ludzkiej dobroci i odkrywa w sobie ten potencjał pomagania drugiemu człowiekowi. Łatwiej jest mu nauczyć się wdzięczności, niż wtedy gdy ciągle słyszy: No, podziękuj. albo: jak się mówi? Doświadczanie pomocy i udzielanie jej innym, daje poczucie bycia potrzebnym, ma wpływ na odkrywanie swojego życiowego powołania. Im bardziej świadomie rodzice wprowadzają dziecko w świat pomocy, tym większa szansa, że bez bólu i szkody dla siebie będzie umiało odróżnić miłość od robienia biznesu. Tak by w przyszłości wiedzieć jak i komu okazać miłość, nie kierując się poczuciem winy czy lękiem. A w biznesie, kierować się zasadą win-win i nie wykorzystywać innych, ale również nie żyć w ciągłym strachu, że zostanie się wykorzystanym.
Bez względu na to, jaki jest podstawowy język miłości waszego dziecka, pamiętajcie, że ważne jest, aby okazywać mu miłość we wszystkich pięciu. (…) Jako rodzice powinniśmy pamiętać, że uczenie się języków miłości jest procesem dojrzewania do miłości, a dojrzewanie jest powolną i nierzadko bardzo trudną wędrówką. Posługując się wszystkimi językami miłości, uczymy dzieci przyjmowania i okazywania miłości we wszystkich językach.( Ross Campbell )
Dobrze napisane, szukałem czegoś podobnego, a trafiłem
tutaj, ale i tak jestem zadowolony bo wreszcie ktoś pisze zwięźle i na temat.
Będę śledził stronkę
Dziękuję za miłe słowa 🙂 Cieszę się, że wpisy są pomocne. Najbliższe pojawią się po powrocie z urlopu czyli na początku września. Pozdrawiam 🙂