Kieszonkowe to coś więcej niż pieniądze

Paweł „resztkami sił” umył zęby i wdrapał się na piętro swojego łóżka. Nasze dzieci często są „nieziemsko zmęczone”, kiedy przychodzi czas na wieczorne obowiązki. Bawią się w najlepsze, skaczą, szaleją i nagle…jakby ktoś odłączył ich od zasilania i to za pomocą hasła! Wystarczy powiedzieć: „zbieramy zabawki”.

Zapytałam Pawła:

  • Sam wpiszesz ile dziś zdobyłeś kieszonkowego?
  • Nie, ty możesz wpisać.
  • Ok. Za chwilę wrócę czytać wam bajkę i wtedy wpiszę.

Wyszłam do kuchni i słyszę, że Paweł zamiast leżeć w łóżku kręci się po pokoju. Co się wydarzyło?

Wyszedł z łóżka i w ekspresowym tempie posprzątał na biurku.

Znalazł w sobie motywacje, bo miał silny powód.

Zbiera część kieszonkowego na określony cel i żal mu było stracić 50 groszy.

Poza tym jest w takim wieku ( 7 lat ) kiedy zdobywanie nowych kompetencji jest bardzo ważne i cieszy. Jak te 50 groszy będzie wyglądało obok pięknych złotówek oznaczających super wykonane zadania?

Do tego uczucie zwycięstwa i mój zachwyt, kiedy zobaczyłam jak pokonał własną niechęć.

Ktoś może powiedzieć to absurdalne: płacić dziecku za to, że sprząta z biurka? Przecież to jego obowiązek.

Ja widzę to w ten sposób:

W życiu nie dostajemy pieniędzy za nic. ( Nie mówię tu o okazywaniu miłości za pomocą prezentów ). Trzeba nauczyć się je zarabiać. A przede wszystkim uwierzyć, że potrafimy to zrobić. Dlatego u nas w domu kwota kieszonkowego zależy od tego jak dzieci podchodzą do swoich zadań. To dobrze wpływa na poczucie pewności siebie i tworzenie  wewnętrznej motywacji.

Kilka zasad, które nam pomagają:

Masz wpływ na to ile zarabiasz.

Ważniejsza jest świadomość, że można mieć wpływ niż kwota, którą dziecko zdobędzie. Kwota powinna motywować, ale nie determinować wszystkie działania. Przecież nie chodzi o to by wychować automat na monety 😉

Co tydzień przygotowuję grafik. Dzieci mają 3 zadania. Za wykonanie wszystkich dostają 1 złoty dziennie. Za wykonanie 2 zadań 50 groszy. Za wykonanie 1 zadania nie ma pieniędzy.

By kwoty na koniec tygodnia nie były zbyt niskie i po to by mieć argument do dyscyplinowania. Na początek każdy dostaje wirtualne 5 złotych, za to, że jest i przestrzega ogólnych zasad. Można utracić te pieniądze, gdy świadomie łamie się zasady, np. za bicie. (Metoda 1-2-3 ).

Dom to wspólnota, więc są obowiązki za, które nie płacimy pieniędzmi.

Z drugiej strony są też prezenty, na które nie musimy zasłużyć, np. rower, bo dziecko wyrosło ze starego. Dostaniesz rower, bo jesteś naszym synem i obiecaliśmy ci rower. A nie na zasadzie, kija i marchewki: obiecaliśmy, ale teraz musisz być grzeczny, bo nie kupimy.

Pomagamy sobie nawzajem. Dzieci sprzątają zabawki na koniec zabawy. Staramy się utrzymać porządek by wygodniej się mieszkało i by nie tracić czasu na wielkie sprzątanie. Ja gotuję. Andrzej wynosi śmieci i robi zakupy. Tworzymy dom wspólnie i każdy może dołożyć się do tego. To daje nam wspólną korzyść, wzrasta poczucie przynależności. Teoretycznie każdy się zgadza, praktycznie nie raz zdarzają się konflikty i trudności, by nie powiedzieć bunt na pokładzie 😉 W ten sposób uczymy się wspólnego życia.

Kiedy wyznaczysz sobie cel łatwiej będzie ci się zmotywować do pracy.

Masz dobry powód, znajdziesz rozwiązanie. Masz słaby powód, znajdziesz wymówkę.

Paweł co parę miesięcy mówi na co zbiera pieniądze. Odkłada wtedy minimum połowę kieszonkowego do skarbonki.  Filip jest młodszy więc działa bardziej spontanicznie i na krótszą metę. Na skarbonce naklejamy zdjęcie wymarzonej rzeczy np. Furby’iego. Kiedy cel jest duży mamy ustalone, że w momencie osiągnięcia konkretnej kwoty, resztę my dołożymy.

20151120_131259

Lista obowiązków może się zmieniać, ale zawsze musi być krótka.

W życiu nie chodzi o mnożenie przepisów, zakazów i nakazów. Wypełnianie rubryk itd.

Robię grafik by czegoś nauczyć moje dzieci i wcale nie chodzi tylko o porządek. Dlatego zadań nie może być zbyt dużo. Zadania powinny być konkretne, ambitne, ale nie przytłaczające. Najważniejsze by dziecko czuło wyzwanie i mogło cieszyć się zwycięstwem.

Jak to działa w praktyce u nas?

Chłopcy mają teraz 3 rzeczy do zrobienia wieczorem:

umyć zęby bez nawoływania

posprzątać na biurkach

posprzątać na łóżkach

20160427_124757

Kiedy te cele staną się ich nawykami, stopniowo zmienimy je na coś innego. Z doświadczenia wiem, że warto uściślić lub pokazać co znaczy np. posprzątać z biurka. Przerabialiśmy już wersję, sprzątania metodą „na spychacza”, czyli wszystko co na biurku lądowało pod nim 😉

W kwestii porównywania, kto ile zarobił. Pomaga jeśli przypominamy za co są pieniądze i na co je zbieramy. Więc nie jest ważne, że brat zdobył więcej, ważne jest, że ja jestem bliżej tego na czym mi zależy. Myślę, że ta zasada pomaga też w życiu dorosłym.

Taki mamy sposób na kieszonkowe teraz. Życie jest dynamiczne, więc na pewno będziemy go jeszcze modyfikować 😉

Jedno z ciekawych podejść do dzieci i pieniędzy przedstawia Paweł, autor Notatek na marginesie. Jeśli masz jakieś swoje sprawdzone metody odnośnie tego tematu, zapraszam do podzielenia się w komentarzach.

 

komentarzy
  • Od jakiego wieku rekomendujesz wprowadzanie takiego systemu? Właśnie dziś z R. rozmawialiśmy o tym, że chyba trzeba by było już powoli Leonowi zacząć wprowadzać coś podobnego o czym piszesz, ale czy niespełna 4 lata to jeszcze nie za wcześnie?

    • Zauważyłam, że ok 5-6 roku Paweł zaczął się trochę interesować pieniędzmi, rozróżniać, który ma większą wartość itp. Potrafił wtedy liczyć na konkretach i zaczynał rozumieć liczenie w pamięci, Filip od niedawna wchodzi na ten poziom. Do tamtej pory jak się bawiliśmy w sklep wszystko mogło kosztować tyle samo, np. 300 zł, bez względu czy kupiłam ołówek czy auto na pilota. Podobnie było z wydawaniem reszty, liczyło się żeby coś wydać, ale nie byli w stanie policzyć ile i np. ja dałam 10 zł, a on mi podał autko i wydał 300 zł.Nie zwracał uwagi na kwoty tylko na sprzedaż. Nawet nie wiedział co to znaczy, że za ten pieniążek można kupić mniej, a za ten więcej.
      U nas zadziałało kilka czynników, które zasugerowały wprowadzenie kieszonkowego.
      Wcześniej stosowaliśmy nagrody w formie naklejek i np. jedno wieczorne zadanie „płatne naklejkami”. Naklejki przyklejali sobie do zeszytu i na wyznaczony taboret. Dopóki im się to podobało, tak działaliśmy. Mieliśmy wtedy tzw. dzień kupowania zabawek, zazwyczaj sobota, kiedy chłopcy mogli wybrać sobie jakąś niedużą zabawkę. Z czasem chcieli kupować droższe prezenty, kupiliśmy wtedy skarbonki i zasugerowałam, żeby odłożyli te pieniądze, które mają wydać dziś i kupili to co im się podoba,ale za tydzień, jak uzbierają. Celowo nie byłam w tym drobiazgowa ani dokładna, żeby nie gasić entuzjazmu.By ich zachęcić dokładałam większą kwotę, albo kupowaliśmy dzień wcześniej. Dziecko w wieku przedszkolnym ma ogromną trudność by odłożyć nagrodę w czasie, dlatego poprzeczka nie może stać zbyt wysoko 😉 Ten nawyk odkładania nagrody wypracowuje się nawet do 12 roku życia, do tej pory dziecko może mieć problem by zrozumieć że czasami bardziej się opłaca, kiedy się poczeka.
      Wracając do tego co złożyło się na decyzję o kieszonkowym u nas:
      – naklejki już tak nie cieszyły
      – kupiliśmy nowe meble i na krzesłach nie było miejsca na naklejki
      – chłopcy zaczęli liczyć i pytać o cenę zabawek
      – zauważyłam, że są wstanie czasami poczekać aż uzbierają pieniądze i cieszy ich to, a nie frustruje. Chodzi po kształtowanie postawy: „Dam radę, mogę to zrobić :)”
      Zaczęli się zastanawiać, jak zdobyć pieniądze.Na początku dostawali je okazyjnie, za jakieś zadanie, czasem za dzieło sztuki na ścianę. Paweł do tej pory powtarza z dumą, że za obraz,który wisi w kuchni zapłaciłam mu zawrotną sumę 2 zł. Jak pieniądze stały się dla nich jakąś wartością, wtedy zaproponowałam kieszonkowe. ten proces trwał ok 1,5 roku u nas. Ale wszystko zależy od dziecka i rodziców. Jak podchodzą do tematu, jakie mają zdanie i sami najlepiej wiedzą w jaki czas będzie dobry na wprowadzenie jakiejś nowości 🙂

Bożena Burzyńska