Jak założyłam firmę?

Podsumowanie

Zaczęliśmy od tego, że prowadziliśmy warsztaty z rozwoju osobistego u siebie w domu. To było w ramach fundacji, którą prowadziliśmy. Z czasem pojawiły się szkolenia otwarte dla uczestników z różnych miejsc w Polsce. Jednocześnie tworzyliśmy własne plany rodzinne, urodziło się dwóch naszych synów. Z jednej strony w firmie Andrzeja działy się rzeczy, w które mogłam się angażować, z drugiej strony chciałam być aktywna w wychowywaniu dzieci. Parę miesięcy po pierwszym porodzie założyłam własną działalność gospodarczą, sklep zoologiczny, którym miałam zarządzać. Wydawało mi się, że to nie będzie zbyt absorbujące zajęcie – klasyczny błąd nowicjusza. Po jakimś czasie byłam bardzo sfrustrowana, zastanawiałam się co jest ze mną „nie tak” skoro nie potrafię połączyć stuprocentowego zaangażowania w dom i stuprocentowego zaangażowania w firmę?

Jeśli wolisz słuchać niż czytać, poniżej znajduje się nagranie:

Priorytet jest jeden

Dotarło do mnie, że tak się nie da. Musiałam coś wybrać jako priorytet. Postanowiłam, że na jakiś czas wycofam się z życia zawodowego. Niedługo po tym zaszłam w ciążę i urodziłam drugiego syna. Przez cały ten czas interesowałam się tym, co dzieje się w branży szkoleniowej. Dowiadywałam się od Andrzeja jak było na szkoleniach, które prowadził. Z czasem jak dzieci rosły mogłam jeździć na niektóre wyjazdy z Andrzejem, pomagać mu w tworzeniu dokumentacji i sprawach administracyjnych.

Falstart i nauka na własnych błędach

Były takie momenty kiedy badałam na ile jestem już gotowa, żeby wrócić do pracy. Tak naprawdę to pamiętam przynajmniej dwa takie falstarty, kiedy wydawało mi się, że już bym mogła wrócić ale nie byłam gotowa. Nie byłam w stanie zrobić tego czasowo ani emocjonalnie. Ciągle wydarzało się coś co rozpraszało moją uwagę i siły, a dzieci były priorytetem.

Wsparcie merytoryczne i mentalne

Kiedy najstarszy syn poszedł do szkoły, młodszy był w przedszkolu, wtedy mój dzień wyglądał już trochę inaczej, miałam więcej czasu, który dało się zaplanować. Za namową Andrzeja, który był daleko przede mną, zaczęłam pisać bloga. To było dla mnie spore wyzwanie. Nigdy nie miałam problemu, żeby mówić do ludzi, nie stresowało mnie zbytnio przemawianie na forum. Wtedy można wyczuć atmosferę, wejść w interakcję, odczytać niektóre emocje. W kwestii publikacji w internecie, byłam dość przestraszona. Bałam się, reakcji ludzi, nie wiedziałam jak podejść do kwestii ich opinii. Bałam się negatywnych komentarzy, które dużo łatwiej jest napisać kiedy, ktoś pozostaje anonimowy. Moja największa obawa brzmiała: „opublikuję mój pierwszy wpis i wszyscy na świecie go zobaczą i będą mogli skrytykować.” Andrzej z nieustającym rozbawieniem powtarzał: „Bardzo chciałbym, żeby wszyscy go zobaczyli, ale to nie te czasy. Będziesz musiała się sporo wysilić żeby ktokolwiek go zauważył.” Myślałam wtedy przez pryzmat lęku, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, nie rozumiałam wszystkich kolejnych kroków.

Małe kroki mają znaczenie

Jednocześnie starałam się robić tyle, ile mogłam. Przygotowałam w dokumencie tekstowym kilka wpisów, tak by mieć możliwość publikować na swoim blogu jeden wpis tygodniowo. Wiedziałam, że życie jest dynamiczne, więc stworzyłam taką rezerwę, by nie stresować się tym, że z jakiś powodów nie będę mogła tworzyć regularnie.

Pierwsze wpisy były na temat procesu zmiany myślenia jaki przeszłam oraz o wychowywaniu dzieci. To były zagadnienia w które bardzo angażowałam się i rozwijałam przez ostatnie lata. W tych tematach czułam się najbardziej swobodnie, ponieważ czytałam dużo książek o wychowywaniu dzieci i testowałam teorię w praktyce.

Rozwijanie tego co się ma

W międzyczasie zawsze starałam się wykorzystać okazję, kiedy mogłam razem z Andrzejem pojechać na jakieś szkolenie. Mieszkaliśmy wtedy zaledwie 40 km od rodziców, więc mogliśmy wtedy liczyć na pomoc z ich strony. Pracowałam nad tym, by mieć nastawienie, że każde małe działanie w dobrym kierunku ma sens. Nawet jeśli nie przekłada się od razu na widzialny rezultat. Na szkolenia otwarte, czyli takie na które mógł zapisać się każdy, jeździliśmy głównie do Warszawy. W tamtym czasie na dojazd potrzebowaliśmy ok 5 godzin. Na początku byłam tylko słuchaczem, z czasem mogłam przygotować i powiedzieć coś przez parę minut. Przyznam, że bywały takie momenty kiedy wątpiłam w sens takich działań. Andrzej postawił mnie przed decyzją: „Albo nauczysz się działać albo utkniesz w ciągłych wątpliwościach”

Robienie tyle ile jest możliwe

Nauczyłam się odrzucać wątpliwości i wybrałam działanie. Pamiętam taki moment, gdy po jednym z warsztatów o komunikacji, które prowadziliśmy razem, do Andrzeja zadzwonił pewien człowiek. Kilka tygodni wcześniej brał udział w naszym spotkaniu, teraz potrzebował warsztatu w swojej fundacji. Andrzej się zgodził i zaczął sprawdzać terminy w których może poprowadzić takie zajęcia. W końcu rozmówca mu przerwał: wiesz ja zadzwoniłem pod ten numer, bo taki znalazłem na stronie internetowej, ale bardzo mi zależy by warsztat prowadziła tez twoja zona, możecie oczywiście zrobić to razem.” To była dla mnie wielka zachęta. Taki znak zapowiedź pomyślności.

Czy od tamtej pory każde moje wystąpienie kończyło się zaproszeniem do poprowadzenia warsztatu? Oczywiście, że nie. Nie byłam tez na to gotowa czasowo. Jednak ta sytuacja pokazała mi że ważne jest działanie w odpowiednim kierunku, robienie ile się da, pomimo pojawiającego się zwątpienia.

Regularne działanie to podstawa

Kiedy nauczyłam się regularnego pisania na swoim blogu, zaczęłam tez bardziej skupiać się na tematach związanych z rozwojem osobistym i zawodowym. W naszym życiu nastąpiły duże zmiany, które miały wpływ na moją pracę, w której powoli przygotowywałam się do samodzielnego działania. Zdecydowaliśmy się przeprowadzić w inną część Polski, bliżej Warszawy. To wiązało się ze zmiana szkoły dla dzieci. Dla nas było bardzo istotne, bo chłopcy mieli jak najlepsze warunki, żeby się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Jakiś czas skupiałam się na tym, by poznać nowych ludzi, uczestniczyć w życiu społeczności szkolnej. Oczywiście w międzyczasie firma Andrzeja działała bez zmian ale ja wypadłam z rytmu regularnych działań.

Poszerzanie swoich umiejętności

Kiedy poczułam się już wracam do regularności, ze powoli działam jak dawniej. Andrzej rzucił mi wyzwanie: wiesz blog jest potrzebny, ale teraz powinnaś działać inaczej. Zacznij nagrywać filmy na YouTube. W ten sposób skuteczniej trafisz do przyszłych klientów.”

To było dla mnie duże wyzwanie, należałam do osób, które tak bardzo unikały kamery, że nawet na własnym ślubie stresowałam się tylko jednym: kamerzystą, który z pewnością będzie próbował mnie złapać w kadrze. Dlatego wydawało mi się niemożliwe, bym była zdolna do dobrowolnego stanięcia przed kamerą, nagrania filmiku i co w tamtym czasie było niewyobrażalne umieszczenia tego nagrania w sieci.

Postanowiła, że spróbuję. Zaczęłam nagrywać tylko dla siebie, żeby się oswoić z obiektywem. Pierwsze nagrania wykasowałam od razu, kolejne pokazałam już Andrzejowi, oglądając śmialiśmy się oboje, ja przez łzy a on dlatego, ze trudno było się powstrzymać. W końcu przyszedł czas, że opublikowałam pierwsze nagranie, później kolejne i kolejne. To nauczyło mnie pewnego dystansu, szybkości działania i przygotowało tez do tego, żeby nagrać dwa kursy video, które sprzedawałam. Między innymi na podstawie kursu, który stworzyłam i nagrałam na video w ostatnim czasie mogłam też wydać swoją pierwszą książkę pt.: „Bliżej siebie-bliżej marzeń”. Dla czytelników jest ona praktyczną wskazówka jak rozwijać własny potencjał, ale także moją osobistą historią, która mam nadzieje inspiruje do wytrwałego rozwijania, tego co się już ma, by osiągnąć to czego się pragnie.

komentarzy
  • Ciekawie czyta się w pigułce Twoją historię rozwoju szczególnie, że w początkowej fazie o której piszesz poniekąd miałam zaszczyt „kręcić się gdzieś wokół” 😉 Do dzisiaj mamy zeszyty – pamiętniki, które podarowałaś nam przy okazji narodzin naszych dzieci. Już wtedy przejawiałaś pomysłowość i kreatywność o których zawsze myślę wspominając nasze spotkania. Cieszę się widząc jak się rozwijasz. Uściski 🙂

    • Dziękuję 🙂 Ciesze się, że w tamtych latach mieliśmy wsparcie płynące od Was wszystkich. Otaczanie się ludźmi serdecznymi, szczerymi i odważnymi to wielki dar! Dziękuję za Twój komentarz, to miłe uczucie gdy ktoś na otwartość odpowiada otwartością 🙂 Zawsze byłaś kobietą czynu! 🙂

Bożena Burzyńska