Asertywność w domu i zagrodzie. Metoda 1-2-3 Magic

W kwestii wychowywania dzieci u nas w domu wyznajemy zasadę od dyktatury do demokracji. Na początku, wiadomo…noworodek dyktuje warunki 😉 Tak bardziej serio na początku rodzice decydują praktycznie o wszystkim, z czasem jak dzieci dojrzewają, potrzebują mieć stopniowy wpływ na kwestie, które ich dotyczą, po to by w dorosłości samodzielnie i świadomie kreować własne życie.

Bardzo lubię określenie na asertywność, którego często używa Andrzej: Asertywność, czyli równe prawa dla wszystkich.

ASERTYWNOSC

Dziecko, które w domu nauczyło się, że jest traktowane uczciwie i szacunkiem. Samo uczy się być fair wobec siebie i innych.

Sposobem na radzenie sobie z nieznośnymi zachowaniami jest stosowanie metody 1-2-3, zwanej prościej odliczaniem. Metoda 1-2-3 ta w równym stopniu kładzie nacisk na panowanie nad sobą jak i zachowaniem dziecka.

Tak więc jeśli dziecko źle się zachowuje, powiedz „jeden” i ugryź się w język. Potem, jeśli będzie to konieczne, powiedz „dwa” ( uwaga, język za zębami).  Odliczaj stanowczo ale z szacunkiem, twój głos może być swobodny, albo nawet troszkę surowy. Pamiętaj, że magia tej metody, nie tkwi w odliczaniu, tylko w wymownej pauzie następującej po ostrzeżeniu. W tej chwili – jeśli rodzic pozostanie niewzruszony – cała odpowiedzialność za złe zachowanie spada na barki dziecka. I tak powinno być.  Przy odliczaniu cisza przemawia głośniej niż słowa. (Wychowawcze czary-mary )

Odliczając dajesz dziecku szansę by zmieniło swoje niewłaściwe zachowanie. Ty w tym czasie musisz nad sobą panować. Dziecko doskonale wie co będzie, kiedy nie zdecyduje się zawrócić ze złej drogi. Jeśli tego nie zrobi mówisz trzy i stosujesz wcześniej ustalone konsekwencje. Ważne by nie wymyślać kar na poczekaniu, tylko odwołać się do wcześniej ustalonych. ( Zakaz rozmowy, zakaz gry na tablecie, kara pieniężna, brak deseru, napisanie 10 zdań, odebranie telefonu, drobne prace- umycie umywalki ) W przypadku małych dzieci najlepiej sprawdza się przerwa w pokoju. Dziecko idzie w miejsce odosobnienia na tyle minut ile ma lat ( np. 5 lat 5 min przerwy). zamiast do pokoju można posadzić je na krześle lub na schodach. Jeśli jesteśmy w miejscu publicznym, nowym i dziecko się boi, możemy stanąć razem z nim i stać w milczeniu. Trzeba dostosować konsekwencje do wieku i osobowości dziecka. Im mniejsze dziecko tym konsekwencje muszą nastąpić możliwie natychmiast po wydarzeniu.

Ważniejszy od samych konsekwencji jest sposób w jaki je wprowadzamy:

Bez gadania i bez emocji odsyłamy dziecko do pokoju. Przy czym zaczynając stosować tę metodę, trzeba głównie skupiać się na panowaniu nad sobą.

Dzieci wcale nie są zadowolone, że idą na przerwę. Nasi chłopcy stosowali naprzemiennie dwie techniki, płacz i zapieranie się oraz groźby typu  już cię nie kocham. Na szczęście metodę zaczęliśmy stosować na tyle wcześnie, że bez problemu mogłam zanieś każdego z nich do pokoju. Teraz to nie jest już konieczne.

Za każdym razem nastawiam minutnik od piekarnika i dziecko wie kiedy kończy się jego przerwa. Po odsiadce nie wracamy do sytuacji. Należy odpuścić sobie gadanie, obrażanie się, wypominanie itp. W niektórych sytuacjach przerwa po prostu rozwiązuje konflikt, np. dziecko marudziło o ciastka przed kolacją. Przed przerwą wymuszało, a po niej najczęściej nie pamięta o sprawie.

Są też takie momenty, kiedy  dziecko powinno przeprosić, albo naprawić szkodę. W tych sytuacjach trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość, pozwolić dziecku, by samo zmierzyło się z problemem. Jeśli dziecko jest małe pomagamy mu zachować się odpowiednio, starszaki ( od 4-5 roku ) często same wiedzą co robić. W ten sposób uczymy dzieci odpowiedzialności, pokazujemy, że mamy do nich zaufanie  ( ograniczone oczywiście ) i że je szanujemy. To bardzo pozytywnie wpływa na poczucie pewności siebie.

Czasami jest też tak, że dziecko chce się po prostu przytulić. Usłyszeć zapewnienie, że jest kochane, nawet jeśli zdecydowało, żeby się źle zachować.

Odliczanie to sposób na pokazanie dziecku, co nie działa, jakie postępowanie nie da mu upragnionego celu. W ten sposób można uniknąć złudnego wrażenia, które dopada nawet dorosłych, że kwestionowaniem i manipulacją osiągnie się szczęście. Im dziecko szybciej odkryje właściwe sposoby radzenia sobie z frustracją i wyzwaniami, tym mniej czasu straci na terapie w życiu dorosłym 🙂

Kiedy rodzice stosują się do asertywnych zasad pokazują dziecku jakiego typu zachowania są akceptowalne, a jakie nie i jak sobie radzić w danej sytuacji. To pomaga w życiu kiedy spotka się „kolegę” który ciągle się obraża, albo sprzedawce który próbuje zagrać na naszych emocjach.

Po prostu w niezdrowych układach dziecko nie poczuje się jak w domu. Oczywiście do pełni sukcesu trzeba dodać całą gamę pozytywnego wsparcia ze strony rodziców, nauki właściwych zachowań oraz szczyptę luzu i zdrowego rozsądku 😉 ( nikt nie jest w stanie stworzyć idealnego domu, wychować idealnych dzieci i idealnie poradzić sobie w każdej sytuacji.)

Metoda 1-2-3 jest świetnym schematem na trudne momenty, chociaż na początku było nam naprawdę ciężko ją stosować.  Wydawało mi się, że dzieci nic z tego nie rozumieją. Ile razy można zamykać 4 latka w pokoju? Dzięki temu nauczyłam się skrupulatnie rozróżniać zachowania niewłaściwe ( można jej odliczać ) od tych , które po prostu mnie irytują  ( trzeba wtedy radzić sobie w inny sposób) 😉 Zyskaliśmy wewnętrzny spokój. To, że mam strategię, daje mi poczucie komfortu, pewność, że potrafię zachować się tak, żeby później niczego żałować.

man-person-street-shoes-medium

Czy zawsze wszystko idzie gładko? Dzieci to nie maszyny. Bywają trudne momenty, najczęściej kiedy zdarza się coś nowego. Co jakiś czas dzieci próbują podważyć działanie metody. Np. mówię do syna: „jeden” a on mi na to: „ i co mi zrobisz tą jedynką?

Z naszej strony też nie zawsze jest według schematu.  Czasami, gdy jestem czymś zajęta, albo zmęczona i nagnę zasady: podniosę głos, albo zacznę odliczać zachowanie, które mnie po prostu irytuje, a samo w sobie nie jest złe. Dzieci bardzo szybko reagują, a nawet jeśli tego nie zrobią, w takich sytuacjach przyznaje się po prostu do błędu i przepraszam. Czasami wszystko jest jasne i zamykamy sprawę. Czasami robimy studium przypadku 😉

Dla mnie uwalniające było odkrycie, że fakt iż moje dzieci zachowują się niejednokrotnie samolubnie, okrutnie lub  irracjonalnie nie znaczy, że są złe i wyrosną na zbirów.

Przechodziliśmy różne trudniejsze zachowania. Niektóre wymagały naszego działania, inne przeczekania. Mamy wiele lat by stopniowo uczyć dzieci zachowań społecznych w równowadze ze zdrowym poczuciem własnej wartości. Odpuściliśmy sobie chęć posiadania idealnych dzieci.

Mam ogromną wiarę w ich potencjał. Często przywołuję w swojej pamięci obraz kiedy się urodzili, ten pierwszy moment, gdy mogłam spojrzeć na każdego z nich i uczucie jakie mi wtedy towarzyszyło: szczęścia, spełnienia, dumy i zachwytu. To dla mnie duży zastrzyk motywacji, w momentach, kiedy nie jest różowo.

Stosowana przez nas metoda odliczania pochodzi z książki Wychowawcze czary-mary dr Thomasa W. Phelan.  Znajduje się w niej dodatkowo wiele odpowiedzi na pytania, które rodzą się w trakcie wprowadzania metody w życie. W naszej rodzinie wiele sytuacji było wręcz podręcznikowych. Były też mnóstwo takich, które rozwiązaliśmy sami, dzięki temu, że znamy podstawy tej metody.

Jeśli znacie tę metodę, stosujecie ją, albo wzbudziła ona wasze zainteresowanie czy pytania, zapraszam do komentowania 🙂

komentarzy
  • O metodzie 1-2-3 powiedziałaś mi kiedy moje dzieci miały nieco ponad rok czasu i od tamtego momentu ją stosuje. Dzieciaki nie są idealne, mają swój świat i swoje poglądy ale bardzo rzadko doliczam do trzech! Metoda jest świetna i jako jedyna metoda ze wszystkich wyczytanych przetrwała z nami do dnia dzisiejszego;) Pozdrawiam ciepło, świetny tekst;)

    • Dzięki za miłe słowa 🙂 To właśnie podoba mi się w metodzie 1-2-3, że tak jak napisałaś pozwala dzieciom zachować ich świat i poglądy, a jednocześnie rodzice mają radość, że rzadko muszą doliczać do trzech. Wasze bliźnięta są super, od razu widać, że stosujecie jakieś czary-mary 😉

  • Metodę 1-2-3 stosujemy u starszego syna ma 5 i pól roku u młodszego dwulatka nie próbowałam, gdyż myślałam sobie skoro nie potrafi liczyć to nie zrozumie 🙂
    To jest jedna z dwóch metod, która działa prawie za każdym razem, dlatego tez ja lubię:) Pozwala na unikniecie zbędnych emocji i to jest świetne i budujące 🙂 poza tym pozwala szybko przejść do porządku dziennego bez zbędnych frustracji 🙂 Fajny wpis 🙂 Napiszesz coś na temat jak budujecie w synach poczucie własnej wartości? pozdrawiam

    • To prawda, że efekt bez negatywnych emocji jest bardzo budujący 🙂 Bywają momenty, że czuję się zbita z tropu, ale te chwile, kiedy widzę, że opłacało się zaangażować, wysilić, rodzą we mnie pewność, że znajdę sposób by sobie poradzić. Jak nasze dzieci były młodsze,zawsze przy odliczaniu używałam też gestów. Do tej pory zazwyczaj tak robię, żeby wzmocnić swój przekaz. Filip szybko zrozumiał co to oznacza, gorzej było z zapamiętaniem co wolno, a czego nie wolno 😉 Dzięki za komentarz. Wpis o budowaniu poczucia własnej wartości w dzieciach na pewno się ukaże 🙂

  • Właśnie natknęłam się na książkę Alfi Kohn „wychowanie bez nagród i kar”. Nie czytałam jeszcze tej książki ale skrót co w niej się znajduje. Metoda 1-2-3 przedstawiona tam została jako metoda miłości warunkowej, która obniża poczucie własnej wartości. Pozostawienie dziecka w odosobnieniu z własnymi emocjami wg.autora uczy dzieci postawy, iz sami ponoszą konsekwencje swojego postępowania a nie pokazuje , ze inni również je ponoszą.
    Możesz ustosunkować sie do tego punktu widzenia tej metody?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    • Dzięki za to pytanie 🙂

      Metoda 1-2-3 jest tylko częścią pewnej koncepcji wychowawczej. Żeby ją dobrze stosować należy ją dogłębnie poznać i przekonać się czy pasuje do naszej Filozofii Świadomego Rodzica. Moim zdaniem w żaden sposób nie podważa ona bezwarunkowej rodziców do dziecka. Nie uzależnia okazywania miłości od tego jakie dziecko jest czy jak się zachowało. Moim zdaniem podnosi poczucie własnej wartości, bo dziecko ma prawo poznać zasady jakie funkcjonują w domu. Ma szanse samo zdecydować czy wycofa się z nieznośnego zachowania, wie jakie konsekwencje je czekają jeśli umyślnie przekroczy granice. Zna swoje prawa i wie, że może ufać rodzicom, że nie naruszą tych zasad.

      Często Metoda 1-2-3 utożsamiana jest ze zwykłym grożeniem, typu: „masz to zrobić, liczę do trzech…”, albo kolejnym sposobem na karanie dziecka, przez bezradnych rodziców, którzy uciekają się do zwykłych szantaży typu: Jak nie przestaniesz, to wyjdę, a ty sobie tu siedź i przemyśl swoje zachowanie. albo krzyki typu: jesteś okropna, marsz do swojego pokoju i nie wychodź do wieczora. Takie zachowania na pewno źle wpływają na rozwój każdego dziecka, mocno podważają jego poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. Metoda 1-2-3 nie ma z tym nic wspólnego.

      Warto zaznaczyć, że nie każdy time-out to Metoda 1-2-3. Jednocześnie Metoda 1-2-3 przewiduje dowolność w wybraniu formy konsekwencji (nie musi być to przerwa w pokoju) ale kładzie nacisk na zasady: zero emocji, zero gadania, czyli podstawowe błędy rodziców, którymi ranią własne dzieci, kiedy nie potrafią sobie z nimi poradzić.

      Każdego kogo zainteresowała Metoda 1-2-3 zachęcam do przeczytania książki Wychowawcze czary-mary, w której przedstawione są podstawowe zasady stosowania Metody 1-2-3 oraz koncepcja wychowywania dzieci, polegająca na 3 głównych założeniach:

      1. Rodzice kochają dzieci miłością bezwarunkową i świadomie budują z nimi relacje. Nigdy, przenigdy nie uzależniają tej miłości od tego jakie dziecko jest i jak się zachowało. ( szczegółowo opisuję to w cyklu o 5 językach miłości).

      2. Rodzice uczą dzieci umiejętności i zasad, które będą potrzebne im w życiu.

      3. Rodzice oduczają dzieci, nieznośnych, destrukcyjnych zachowań, które niszczą dziecko i relacje w domu ( Tu jest miejsce na metodę 1-2-3 )

      Odnośnie książki Wychowawcze czary-mary, wiem że pomogła wielu osobom, także nam, dlatego ją polecam. Ta książka jako pierwsza z wielu była w moim klimacie i czytając ją nabrałam nadziei, że w naszym domu będzie zdecydowanie więcej radości i miłości niż frustracji. Uważam, że to praktyczna pomoc dla rodziców dzieci do lat 12. Obejmuje najważniejsze aspekty wychowania i pomaga określić swój własny styl, który daje rodzicom większą wiarę w siebie i w to, że mogą mieć realny wpływ na to co dzieje się w ich domu, bez użycia przemocy fizycznej i psychicznej. Tak by dzieci, które wyjdą już z domu, były jak najlepiej wyposażone, by prowadzić własne samodzielne, szczęśliwe życie.

      Z całą pewnością istnieje wiele cennych pozycji, które również pomagają rodzicom. Mnie osobiście przekonują tylko takie teorie, które sprawdzają się w praktyce. Życie nauczyło mnie też, że czasami lepiej zacząć działać niż ciągle szukać idealnej odpowiedzi. Gotowe, idealne rozwiązania, nie istnieją, ale kiedy odważymy się zaangażować w coś w czym widzimy nadzieję, to jeśli zachowamy zdrowy rozsądek i otwartość na zmiany, z czasem sami wypracujemy odpowiedź, która będzie doskonała dla nas i naszych dzieci:) Książka Wychowawcze czary mary to może być dobry początek 😉

  • Dziękuję Ci za tak wyczerpującą odpowiedz. Jestem po przeczytaniu książki Wychowawcze czaru-mary i stosuje metodę 1-2-3, która u nas się sprawdza. Interesują mnie rożne poglądy na temat wychowania i natknęłam się również na ten. Dziękuję Ci za odpowiedz 🙂 Fajnie jest dzielić się swoimi przemyśleniami z innymi.
    Z dziećmi uczymy się bycia rodzicem,kochającym,wspierającym,odpowiedzialnym. Aby coś zrobić najpierw trzeba posiąść wiedzę na dany temat i tak jest tez rodzicielstwem. Czytamy książki, poradniki, stosujemy rożne metody wychowawcze. Jedne mają zastosowanie inne nie.Najważniejsze jest by przy tym zachować zdrowy rozsądek:) Nie dajmy się zwariować 🙂
    pozdrawiam 🙂

    • Świetnie to podsumowałaś 🙂 „Czytamy książki, poradniki, stosujemy rożne metody wychowawcze. Jedne mają zastosowanie inne nie.Najważniejsze jest by przy tym zachować zdrowy rozsądek:) Nie dajmy się zwariować :)”

  • U nas w domu ja zawsze byłem za stanowczością i przede wszystkim jednym wspólnym zdaniem rodziców. Niestety, moja Bożena Burzyńska 🙂 miała pogląd, że cokolwiek dziecko zrobi trzeba chwalić, żeby nie zniechęcić.

    • Zabawna zbieżność nazwisk 😉
      Dla nas w domu kluczem jest wspólny cel, marzenie o tym jak byśmy chcieli, żeby wyglądała nasza rodzina.
      Ze względu na dynamiczny rozwój dzieci i zmiany w naszym życiu, zdarza się że zmieniamy strategię działania. Badamy potrzeby.
      Najważniejsze dla mnie jest, pytanie czy to jak funkcjonujemy przybliża nas w stronę naszego wspólnego marzenia?
      Różnice w poglądach są widoczne szczególnie na początku drogi albo przy większych problemach. To naturale, bo przecież nikt nie uczy nas w szkole jak być dobrym rodzicem 😉 Do tego dochodzą różnice osobowościowe, uwarunkowanie społeczne, doświadczenia z własnego dzieciństwa, zdobyta wiedza i pewnie wiele innych. Dodajmy jeszcze silne emocje i…bomba gotowa 😉
      Osobiście nie wierzę w cudowne metody.
      Wierzę, że jak człowiekowi na czymś bardzo zależy to znajdzie rozwiązanie. Wierzę też, że zaufanie i wspólny cel pomagają się ludziom lepiej zrozumieć i skuteczniej działać, a wtedy różnice pozostają w cieniu 🙂
      Dziękuję za otwartość i podzielenie się własnym zdaniem. To bardzo pomoce dla mnie, bo wiem że piszę o ważnych rzeczach 🙂 Myślę że podobnie jest z tymi czytelnikami, którzy nie decydują się na zostawianie komentarzy 😉

Bożena Burzyńska