Czy potrzebujemy recepty na szczęście?

Wielokrotnie przekonałam się o tym, że mam skłonności do udzielania ludziom rad. To pomocne jeśli ktoś przyjdzie po radę, ale okropne jeśli o nią nie prosił. Widzę tę przykrą cechę u siebie, pracuję nad nią i pewnie dlatego tak bardzo drażni mnie ona u innych. Sytuacja podobna do tej na stacji benzynowej, przychodzisz zapłacić za paliwo, a pani proponuje hot doga…to bywa irytujące, tym bardziej gdy nie jadasz parówek. Jaka ulga, że pani ekspedientka, nie uzależnia przyjęcia opłaty za paliwo od tego czy zgodziłaś się na jej propozycję.

Z wiekiem i zyskanym doświadczeniem, coraz częściej gryzę się w język, zamiast dawać rozwiązania. Bywają takie błogosławione momenty, kiedy zupełnie nie czuję potrzeby radzenia komuś. Zdaję sobie sprawę, że chociaż mam dobre intencje, to przecież, dopóki, ktoś nie jest gotowy, to nawet najlepsza rada nie przyniesie pożytku, bo nie odpowie na jego aktualną potrzebę.

Czasami na blogu umieszczam wpisy z cyklu:

5 powodów…,3 sposoby… itp. Robię tak, bo statystyki pokazują, że podobne tytuły zwiększają ilość wejść na stronę poprzez wyszukiwarkę. Poza tym wypunktowanie pewnych aspektów danego tematu wprowadza większą przejrzystość, uważam to za pomocne.

Jednak w życiu nie ma żadnej uniwersalnej recepty na szczęście, udane relacje, osobisty sukces, czy nawet zdrowie. 

Co mam na myśli pisząc “nie ma recepty”? Chodzi mi o wszystkie slogany typu: bądź wdzięczna, myśl pozytywnie, zadbaj o siebie, przestań się martwić, dokonuj wyborów, rozwijaj się, pamiętaj nic nie musisz, błąd to tylko informacja zwrotna. W każdym z tych słów jest odrobina prawdy i cała masa niedopowiedzeń. 

Jeżeli ciągle poruszamy się po powierzchni jakiegoś tematu, otaczając się jedynie hasłami, bez większego kontekstu to po jakimś czasie dojdziemy do wniosku, że to nie działa. A jeśli szukamy wpisów typu „5 największych błędów…”, „tego nie powinnaś robić…” itd. to wiemy, że czegoś nie powinniśmy, ale nie mamy nic w zamian. Tu nie ma próżni, więc wolne miejsce wypełnia się strzępkami informacji a co za tym idzie presją, poczuciem niepewności i lękiem.

Żadne recepty nie działają, jeżeli nie mamy pewnej koncepcji na własny rozwój, na własne życie. 

Po jakimś czasie stają się po prostu sloganami, które stwarzają ułudę, że da się osiągnąć to czego się pragnie bez wysiłku. 
To są przekonania typu:

jeśli będę powtarzać, że “nic nie muszę” to poczuję się wolnym człowiekiem i ominą mnie sytuacje w których będę do czegoś zmuszona. 

Jeśli będę zarabiać na swojej pasji, wtedy nigdy się nie napracuję

jeśli założę firmę, skończą się moje problemy finansowe

jeśli będę pytać dziecko o jego uczucia, to będę mieć z nim dobre relacje.

Niestety z czasem przychodzi frustracja, bo to nie wystarcza, rzeczywistość okazuje się być inna.

 Czasami slogan staje się jak bezużyteczny przesąd, który wymaga jednak wysiłku, np. ktoś uważa, że dzięki wspólnym posiłkom nawiąże więź z dziećmi. Za wszelką cenę pilnuje by jeść, przynajmniej w niedzielę, wspólny posiłek, co daje mu dobrą okazję do udzielania pouczeń albo zadawania krępujących pytań. Widzi, że to nie przynosi efektów, ale broni rytuału za wszelką cenę. Podobnie jak ci, którzy pukają w niemalowane drewno, żeby uniknąć pecha, albo nie dziękują, żeby nie zapeszyć. 

Jeśli chcemy by coś zadziałało, trzeba odkryć jak to funkcjonuje. 


Chcesz by wdzięczność była skuteczna w twoim życiu? Potrzebujesz wiedzieć jak ją praktykować. Na czym polega budowanie postawy wdzięczności i jak to wpływa na ciebie a nie tylko zaklinać rzeczywistość przez bezmyślne powtarzanie jestem wdzięczna, jestem wdzięczna.

Nie warto inwestować pieniędzy w biznes, o którym nie mamy pojęcia, tylko dlatego, że ktoś gdzieś tak napisał, a inni to powtarzają. W ten sposób ludzie tracą pieniądze, bo wydaje im się, że tak to działa.

Tak też jest w innych dziedzinach. Popularne staje się jakieś hasło, slogan powtarzany przez różne osoby z różnych powodów, jakby reklama. Niby wiemy, że to chwyt marketingowy, ale wydaje nam się, że jednak warto spróbować. A może uda się coś osiągnąć bez pracy i wysiłku? 

Jeśli ktoś próbuje sprzedać ci coś, co da ci sukces bez pracy i wysiłku, to z pewnością liczy na twoją niewiedzę albo naiwność. Nie istnieje sukces jednej nocy, nawet jeśli coś stało się “nagle”, to zawsze ktoś musiał to wcześniej przygotować. 

Podobnie my potrzebujemy przygotować się na przyjęcie swojej „okazji.” 

Czy to oznacza, że nie ma co szukać prostych rozwiązań i gotowych recept? 

Same rozwiązania czasami są bardzo proste. Ale żeby użyć takiego prostego rozwiązania trzeba wcześniej się wysilić. Na przykład: jeśli twój samochód ciągle się psuje i masz już dość tracenia nerwów i pieniędzy na kolejne naprawy, wystarczy że pójdziesz do salonu samochodowego i kupisz nowe auto z gwarancją. Czy to nie jest proste rozwiązanie? Proste i skuteczne. Pytanie brzmi: czy jesteś na nie przygotowana? 

Życie nie polega tylko na szukaniu rozwiązań. To działanie na krótką metę. Samo reagowanie na to co się dzieje dookoła, to wbrew pozorom błędne koło, wtedy ciągle można borykać się z poczuciem braku. Trzymając się przykładu z samochodem. Czasami na siłę chcemy znaleźć najprostsze rozwiązanie: chcę mieć nowe auto, więc wezmę kredyt. Niestety szybko okazuje się, że nie stać mnie na jego spłatę. Teraz znowu muszę szukać rozwiązania i nadal nie wiem jakimi kryteriami się kierować. To co mi się wydawało za dobre, nie zdało egzaminu.

Potrzebna jest koncepcja.
Żeby coś budować, tworzyć, trzeba mieć pewną koncepcję, wiedzieć do czego się dąży. Co jest spójne z moją koncepcją, a co zupełnie do mnie nie pasuje? Wtedy dopiero szukamy rozwiązań i jesteśmy w stanie dobrze ich użyć. Podobnie jak z budową domu, najpierw trzeba mieć projekt a później zaczynamy budowę. Kiedy korzystamy z uniwersalnego projektu, zawsze coś nie będzie odpowiadało, dlatego warto zastanowić się wcześniej na czym nam zależy, jakie mamy potrzeby, jak rozumiemy różne zagadnienia. 

Co dla ciebie oznacza bycie wdzięczną, rozwijanie się, zadbanie o siebie, nie martwienie się, dokonywanie wyborów, rezygnacja z “muszę” albo popełnianie  błędów? Jak te wszystkie hasła mogą pomagać ci w codziennym życiu? W taki sposób, żeby były dźwignią a nie bagażem? 

Człowiek uczy się poprzez modelowanie. W teorii wszystko może wyglądać dobrze, ale w praktyce liczą się detale, które czasami trudno przewidzieć. 

Dlatego kluczowe relacje są tak ważne, bo nie chodzi w nich tylko o dawanie rozwiązań, ale o budowanie życia. Poszerzanie swoich możliwości i zrozumienia. Ta zasada sprawdza się w wielu sytuacjach. Bez kontaktu z ludźmi, którzy w jakimś stopniu osiągnęli to czego my pragniemy, skazujemy się na szukanie po omacku i kręcenie wokół własnych ograniczeń.

Dlatego warto szukać takich osób, które mogą nas czegoś nauczyć, nie tylko poprzez dawanie rad, ale przez swoją postawę, sposób bycia, wartości którymi się kierują. Nie po to by kopiować ich koncepcję życia, ale po to żeby nauczyć się tworzyć własną.

Rozmowa i przebywanie z ludźmi, którzy widzą życie jako większą całość to bardzo wartościowe doświadczenie. Część takich osób, z czasem staje się tymi, którym dajemy prawo mówienia do naszego życia.

A wtedy żadne popularne „złote rady” nie będą wstanie zabrać nam czasu ani energii, a my nie wpadniemy w pułapkę „wydawania misiów” (od zwrotu: „wydaje mi się” 😉 ).

Więcej o tym syndromie i jak go eliminować napisałam w drugiej części wpisu.

Bożena Burzyńska