Inni ludzie i ich opinie w moim życiu

Pamiętam jak napisałam pierwsze kilka zdań na swojego bloga.

Efekt był oszałamiający, głównie dzięki mojemu mężowi, który poprosił o zacytowanie fragmentu wpisu w swojej najnowszej książce i przyjaciółce, która napisała gratulacje i kilka słów zachęty po przeczytaniu tekstu:)
Jak dobrze mieć blisko kogoś komu na tobie zależy, żebyś się rozwijał.. Kogoś kto umie powiedzieć prawdę, ale przedstawi ją w taki sposób by cię nie zniszczyć tylko zachęcić.

Dla mnie opinia ludzi zawsze była ważna.

Od najmłodszych lat byłam grzeczną dziewczynką. To chyba jedna z cech melancholika, chce by inni myśleli o nim dobrze, albo by znali jego intencje wtedy „zrozumieją” i będą myśleć dobrze. Miałam taki okres w życiu, że bardzo mi zależało by wszyscy widzieli, że miałam dobre intencje, że byłam fair. To bardzo męczący czas. Ciągle tłumaczenie się, wyjaśnianie by tylko ktoś czegoś sobie nie pomyślał, by nie ocenił mnie zbyt pochopnie i niesprawiedliwie.

Dostałam gorzką lekcje.

Mocnego kopa w tyłek, takiego że długo go popamiętam. Byłam fair, ale i tak osądu oraz odrzucenia nie uniknęłam. Na początku bardzo bolało. Teraz wiem, że lepiej dostać kopa w dupę niż z bejsbola w głowę. Fizycznie może trochę brutalny opis, ale emocje mogą tak samo bolec jak rozbita głowa. Do tego jeszcze zamiast iść do lekarza od emocji, tak jak idziemy do lekarza od rozbitej głowy, to sami próbujemy zakładać sobie szwy.

Ja na początku próbowałam ratować się sama. Z moją tendencją do nadmiernych przemyśleń, rezultaty były kiepskie.
Najpierw obwiniałam siebie. Później zamęczałam swoich najbliższych opowieściami o tym co zrobili mi inni ludzie, jak zawiedli moje zaufanie, jak mnie zdradzili itd. Utwierdzałam samą siebie w przekonaniu, że ludziom nie można ufać, że tylko wykorzystują itp. Widziałam to na każdym kroku i zaczęłam w to wierzyć.

Z czasem zdystansowałam się do ludzi, a raczej zablokowałam się. Zaczęłam się ich bać! Tylko najbliższym mówiłam co u mnie słychać, co myślę i czuję. Wszystkich innych trzymałam na odległość, by nie dać się im poznać i skrzywdzić. Budowałam mur wokół siebie na zewnątrz,  zamiast wzmacniać siebie od wewnątrz.

Jak już doszłam do tego, że sama nie dam rady, zaczęłam rozmawiać z kimś kto miał wiedzę i dystans. Widziałam, ze ta historia zmierza do złego zakończenia. Musiałam to zmienić.

Pomogło, kiedy podjęłam wysiłek przebaczenia, a wiedza w końcu połączyła się z uzdrowieniem emocji. Podjęłam walkę o to by nie utożsamiać poczucia własnej wartości z tym co osiągam i ilu ludzi to aprobuje.

Wtedy postanowiłam, że już nie będę udawać w relacjach. Jeżeli mam przy kimś grać kogoś, kim nie jestem tylko dlatego by ta osoba nie czuła się zawiedziona, rozczarowana moja niedoskonałością, to nie chcę mieć bliższego kontaktu z tą osobą.

Wolę przebywać z ludźmi, których po prostu lubię, a oni lubią mnie.

Jeśli ktoś nie szuka ze mną kontaktu, nie wyjaśnia niezrozumiałych sytuacji i spina się przy spotkaniu, to chyba nie nadajemy na tych samych falach i lepiej nie tworzyć czegoś głębokiego na siłę.
W teorii moje postanowienia brzmiały dobrze, nawet miały potwierdzenie w książkach mądrych ludzi. Ale efekt wcale nie był taki jakiego się spodziewałam. Nie zdawałam sobie sprawy, ze to początek pewnego procesu w moim życiu.  Latami trwało bym się tego nauczyła i uczę się każdego dnia, ale codziennie jest trochę łatwiej 🙂

Wiem, że jeśli ktoś zbytnio zajmie się moim życiem, krytykowaniem czy ranieniem mnie, nie starczy mu czasu na zajęcie się sobą, więc nie muszę się takiej osoby obawiać, raczej jej współczuć. Dziś liczę się jedynie ze zdaniem osób mi bliskich i takich, które są dla mnie autorytetem.

Te doświadczenia, pomogły mi zrozumieć, że ciągłe myślenie o innych wcale nie gwarantuje udanych relacji. Odcięcie się od ludzi, nie chroni przed zranieniami, tylko pogłębia wewnętrzne problemy. Zbroje, które zakładałam chroniły mnie, ale z czasem zaczęły uwierać i blokować rozwój.

Ostatecznie nie muszę mierzyć się z całym światem, ale z samą sobą. Wystarczy 😉  że zdobędę się na odwagę by odkrywać i rozwijać potencjał, który włożył we mnie Bóg.

Ludzie są niezbędni, ale nie mogą determinować mojego życia. Każdy sam musi się skupić na tym, co dobrego może zrobić dla siebie i świata.

Pokaż ludziom kim jesteś i pozwól  im się z tym zmierzyć. 

Johny Eldrege

Kolejny wpis: Kura domowa siedzi w domu czy w głowie?

komentarzy
  • Witaj Bożeno 🙂 podczas czytania tego wątku zastanawiałam się czy jesteśmy swoimi klonami wewnętrznymi 🙂 Po prostu przezywam ten sam schemat, nawet nie podobny tylko ten sam 🙂 Obecnie jestem na etapie zauważenia w czym tkwi problem, nie w ludziach tylko w moim postrzeganiu siebie i ludzi 🙂 Uzdrowienie emocji!! strzał w dziesiątkę u mnie 🙂 modlę się o to każdego dnia 🙂 Ciesze się, że napisałaś o tym. Gdy trafiłam na Twojego bloga byłam po szkoleniu u Andrzeja, wpadałam na pomysł pisania bloga dla mam a tu patrzę już taki prowadzisz i jest świetny, dla mnie budujący 🙂 Pozdrawiam, Monika

    • Dzięki za to co napisałaś 🙂 Świetnie, że masz zamiar prowadzić własnego bloga. Nawet jeśli ludzie piszą na podobne tematy, każdy ma swoje niepowtarzalne podejście i doświadczenie. Na pewno są osoby, dla których twoje doświadczenia będą cenne:) Zachęcam cię byś dążyła do realizacji tego co sobie postanowiłaś 🙂 Trzymam kciuki!

  • Pani Bozenko dziękuję że przedstwia Pani tematy ważne dla mnie i napewno dla innych.
    Są one wskazaniem i potwierdzeniem drogi , którą mam iść.
    Pozdrawiam Teresa.

    • Dziękuję serdecznie za miłe słowa i podzielenie się.
      Myślę, że gdybyśmy od dziecka byli uczeni,np. tego że porównywać powinniśmy się z samym sobą a nie z innymi, dużo łatwiej byłoby nam później w życiu mierzyć się z opinią na swój temat.
      Z pewnością w takiej sytuacji łatwiej jest też ludzi zrozumieć a nie osądzać.
      To wspaniałe, że człowiek ma w sobie chęć rozwoju i zmiany na lepsze, bo w ten sposób zmieniamy świat 🙂

  • Dziękuję Bożeno za ten artykuł. W takich chwilach jak dziś przeczytanie twych słów utwierdza mnie w moich przekonaniach, które zostały poddane w wątpliwość przez osoby starsze ( o rzekomo większym autorytecie). Na szczęście jesteś Ty i mogę wrócić na właściwą ścieżkę. Pozdrawiam serdecznie. Cieszę się, że piszesz i Andrzej zarzuca linki do twego bloga w newsletterze.

    • Dziękuję za motywacje do dalszego pisania 🙂
      To wspaniałe uczucie, kiedy inni ludzie mogą być dla nas wsparciem.
      Bardzo się cieszę, że mogę być takim wsparciem pisząc bloga.

Bożena Burzyńska